Kluczem do samodyscypliny są nawyki. Proste? Niekoniecznie...
Tak wiele rzeczy chciałoby się robić regularnie - uprawiać sport, nauczyć się języka obcego, zdrowo się odżywiać. A tu ciągle brak czasu, zmęczenie i ... przekładamy naukę na jutro. Tłumaczymy się sami przed sobą, że to nie nasza wina, ale tak na prawdę, mamy na wszystko wpływ. Trzeba tylko bardzo czegoś chcieć. Jak chcemy i cieszy nas nowa czynność, to z czasem, po wielokrotnych powtórzeniach, stanie się to nawykiem.
Codzienne nawyki, te które kojarzą się z przyjemnością, radością, zostają z nami na długo. Nie ma konieczności motywowania się do działania. Wykonujemy je odruchowo, nawet wtedy, gdy nie jesteśmy w najlepszej kondycji. To jak z myciem zębów - nie zastanawiamy się czy mamy na to ochotę - po prostu to robimy.
Czy nie byłoby fajnie, tak z przyjemnością, codziennie nauczyć się czegoś nowego - na przykład nowych niemieckich słówek? Ot, tak, bez wysiłku? Wtedy słowo samodyscyplina nie będzie nam potrzebne. Słowo dyscyplina ma konotacje negatywne i kojarzy się z przymusem, a ten z kolei z brakiem przyjemności.
Myślę, że tylko przyjemność i poczucie satysfakcji motywuje do działania. Tylko motywacja wewnętrzna jest owocna. Każdemu mogą przydarzyć się gorsze dni, ale im więcej dobrych nawyków, im mocniej zakorzenione, tym łatwiej przetrwać i "wrócić", jeżeli na chwilę zbłądziliśmy.
Lubię czytać książki, ale czasem leżą pokryte kurzem, bo ja muszę robić inne rzeczy. Podobno ważniejsze. Taki stan może jakiś czas trwać, ale dość szybko dociera do mnie, że czegoś mi brakuje. Otwieram książkę, zaczynam czytać i już jest wszystko w porządku. Tak działają nawyki. To jest jak pamięć komórkowa. Tego się nie zapomina. Dlatego warto ćwiczyć właśnie te czynności, które mają stać się w przyszłości nawykami.
Zawsze jest czas na zmianę. Czasami wręcz dramatycznie ich potrzebujemy. Warto się przełamać nawet jak jest trudno. Każdy sukces smakuje. Ten, który przychodzi z bólem - najbardziej.
KS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz